Moda już dawno pochłonęła dorosłych. Teraz macki stylu i szyku sięgają po młodszych. Obecnie zapanowało szaleństwo na kolczyki emaliowane dla dziewczynek.
Emalia jeszcze tak niedawno źle się kojarzyła z brzydkimi, obdartymi ścianami szpitali i równie uroczych placówek instytucji państwowych. Czasy się zmieniły, zastosowanie emalii też. Na stanowczo bardziej estetyczne.
Wychowani w czasach PRL-u panie zapewne znakomicie pamiętają, jak mama, ciocia, albo babcia zaciągnęła je do gabinetu kosmetyczki, gdzie pistoletem masowo przebijano uszy. Innym kojarzy się (o zgrozo!) domowa, daj Boże sterylna, igła robiącą dwie symetryczne, małe dziurki. A wszystko to po to, żeby ozdobić nas wątpliwej estetycznej wartości kolczykami, najczęściej złotymi (albo koloru złotego) z dodatkiem mało urokliwych cyrkonii, najchętniej w kolorze majtkowego różu. Powiedzmy jednak szczerze: i tak każda z nas chciała je mieć.
Niewątpliwie urodzone w nowym tysiącleciu mogą czuć się uprzywilejowane. Ich mamy do wyboru mają szeroką gamę wzorów i kolorów kolczyków, które nawet za dwadzieścia kilka lat raczej nie będą uznane, za tandetne.
Te emaliowane cieszą się ostatnio dużą popularnością. Nic w tym dziwnego, bowiem takim systemem kolczykiem można uczynić niemal wszystko. Mamy więc urokliwe kwiatki, kolorów i wielkości wszelakich, mamy zwierzątka (kotki, małpki, króliczki, słoniki i co sobie tam by jeszcze dziewczynka mogła wymarzyć), warzywa i owoce, z truskawkami na czele, a także słoneczka, grzybki, uśmiechnięte buźki i robaczki. Można nawet, jeśli się dobrze poszuka, dorwać emaliowanego Mario, albo inna postać z ulubionej gry.
Emaliowane kolczyki są lekkie, estetyczne i uroczo, acz delikatnie, błyszczące, trudno więc wyobrazić sobie lepszy wybór na biżuterię dla małej dziewczynki. Są przy tym stosunkowo niedrogie, a ostatnio także łatwo dostępne w sklepach stacjonarnych i internetowych.